Natan: horyzont (prod. Pieper & Lotus)

wpadam w dobry nawyk, płynę strumykiem jak kamyk, moje życie to satyr a muzyka to jest mój azyl
biorę na bary jak Sierra kolejny dzień
ostatnio jakby czysto z powietrza biorę chęć
łapie tlen, gdy rzucam kolejny wers, kolejny train wydarzeń
ale jak zwinny kot, ląduje na cztery łapy
składam hołd tym co byli przede mną, rzucali rapy, na majki, a ławki pełne aż po brzeg
z deszczu pod rynnę nie idę no bo
pragnę słońca
chce by znała mnie moja dzielnia, miasto, powiat
pracownik miesiąca w tej branży zawistnej
tu jak zaświecisz cyckiem to masz podpisany kontrakt
RIP Preston, RIP LEHU
legendy odchodzą od nas prawie w oka mgnieniu
doceń to co masz i się skup na swoim celu
tu nie ma żadnych reguł, nie jesteś ważniejszy bo pchasz na rejon to
na zegarku pisze czas się przemóc, mam przewózke taka że powoli brak mi tlenu
kiedy stali za tłumem wolałem stać na przekór tym co nie mogli ze śmiechu, woleli tor bez przeszkód, ja wolę tor z przeszkodami uh freestyle z kolegami, mojej miłości do muzyki nie spiszesz w monogamii huh
chłopie ten flow nie jest tani, jeśli ja jestem burakiem to jestem najświeższym z warzyw

horyzont nam błyszczy, czuję powiew wiatru z góry
świeci się jej błyszczyk, szczęście w zasięgu ręki jest
czuję że się rozluźniają te deszczowe chmury
a ja format wav zapisuje w dysk D tak mi mija kolejny Boży dzień

kolejny dzień mi Boży mija
ja nie daje dyla
łapie wiatr w żagle jak pirat, pełna aż po brzegi skrzynia
przychodzi żmija, tresuje by była grzeczna
na ogół przebaczenie jest słodsze niż jakąś zemsta
dla moich ludzi, płatność za wstęp, jest niepotrzebna ale
jakie cechy ma zwycięzca się pytasz
głównie sztywna dyscyplina, wiara w siebie nad wyraz, złych duchów zaklinacz jestem
nie wpadam w zły takt
wypadam z wyra jak kometa
nie mogę czekać, czas ucieka
jestem królem na tych stepach
wbijam w to chuja tak jak czekan
odmawiam czasem przyjemności jak asceta
nie zamulam, nie interesuje mnie Clonazepam
nadal jest rakieta bo to jest zabawa słów
odkopałem talent ale zakopałem ból
nie próbuj zatrzymać ciągnie mnie rwący nurt
zmiotę łaków pod stół, to jest pryszcz nie wysiłek
jestem w windzie na szczyt, oby pękło w mainstreamie
czuję się jakbym zajebał złotą strzale w żyłę
zawsze trafiam bo dziadek zabierał mnie na strzelnice
to jest bulls eye typie, się nie pultaj tak
każdy łak niech się weźmie w garść, podejmie trud
sam musiałem podjąć trud a nie się skuć
to jest Dublin a nie London look, tak wygląda moje życie jeden wieczny loop